sobota, 14 grudnia 2013

Chapter 19

*Harry*

Dzień minął szybko, pewnie dlatego że nie uważałem za bardzo w czasie gdy Louis walczył na ringu. Jedynie o czym myślałem, jedynie o kim myślałem była Jazmin. Nie znałem jej długo ale wiedziałem, czułem to w jej dotyku i widziałem w jej oczach wszystko co powinienem był wiedzieć, już niedługo dowiem się o niej dużo,dużo więcej, ale jak na razie wystarczy mi to co mam. 
Wspomnienie ostatniej nocy przelewało się w mojej głowie, i nijak nie mogłem odepchnąć go na bok. To jak jej ciało wpasowywało się w moje gdy przytuliłem jej plecy do swojego torsu.. od dawna nie czułem tego uczucia, i byłem szczęśliwy że mogę je poczuć ponownie. Zamknąłem oczy i pozwoliłem mojemu mózgu pracować dalej, bo robił to w tej chwili doskonale. Czułem ją całym moim ciałem, i miałem cichą nadzieję że to nigdy nie odejdzie. Czułem jej palce próbujące objąć całą moją dłoń, która była zbyt duża by im się to udało, jej ciało unoszące się tuż przy moim gdy łapała krótkie oddechy, jej nogi które oplotłem swoimi by być chociaż o ten centymetr bliżej niej. Jazmin.Jazmin.Jazmin. Nie mogłem powstrzymać się od myślenia o niej i powoli zacząłem zastanawiać się czy przypadkiem nie jestem chory. 
Wiedziałem że piękna chwila ciszy i czas tylko dla mnie i dla mojego umysłu nie będą trwały długo. Usłyszałem jak coś tłucze się w kuchni.. a raczej przedpokoju. Zanim otworzyłem oczy skrzywiłem się jakby runął cały świat. Nie mogę mieć przecież zbyt dużo czasu dla siebie.
-Louis!- Krzyknąłem do chłopaka, który prawdopodobnie przed chwilą coś zdemolował. Zdziwiłem się gdy nie dostałem odpowiedzi. Wstałem z sofy i pewnym krokiem ruszyłem w stronę holu, zaciskając pięści. 
Wychyliłem się z progu by sprawdzić co się stało. Krew w moich żyłach zaczęła płynąć szybciej, a całe moje ciało pulsowało. 
-Cześć stary.- Odezwał się jeden z mężczyzn, który kilka dni wcześniej zaatakował mnie i Jaz na dachu budynku. Co ten pierdolony dupek tu robił?! Czy nie przedstawiłem mu jasno jak wygląda sprawa?! Może potrzebował żebym wbił mu to do głowy. Dosłownie.
Wszystko we mnie było gotowe to zmierzenia się z wymierzonym celem. Ruszyłem na przód, podwijając rękawy białej koszulki którą miałem na sobie i całkowicie zlewając fakt że mężczyzna nie jest sam.
-Stój. - Gdy podszedłem wystarczająco blisko by pozwolić mojej pięści poznać bliżej każdy centymetr jego szczęki, Louis zagrodził mi do niego drogę, wystawiając pomiędzy mną a nim rękę. Co do diabła on robił?!
Nie pozwolę by ktoś, szczególnie oni, wchodzili do mojego domu jakby mieli do tego pełne prawo. 
-Co do.. - Zacząłem mówić, jednak mężczyzna bezczelnie mi przerwał, co sprawiło że jeszcze bardziej się denerwowałem. 
-Mam dla ciebie propozycje. Damy spokój twojej dziewczynie jeżeli zrobisz coś dla nas. - Jego słowa spowodowały u mnie wybuch śmiechem. Czy on sobie ze mnie żartował? Zdjęcia, które mu pokazałem, chyba powinny przemówić mu do rozsądku już jakiś czas temu. To nie była zabawa.
-Mam ci coś może przypomnieć?- Uśmiech nie schodził mi z twarzy gdy zobaczyłem strach w jego oczach.- Powinieneś pamiętać nasze ostatnie spotkanie.- Dokończyłem splatając swoje ręce w X na klatce piersiowej. 
-Nie musisz. Ale chyba wiesz jaka była umowa z szefem. - Jeżeli próbował udobruchać mnie nie pisaną umową, nie udałoby mu się to. Mam jednak swój honor i wiem, że co do rodzin pracowników (nazwijmy to w ten sposób) trzeba zachowywać się porządnie. Nie chciałem żeby pomyślał, że mam jakiś słaby punkt. Jedyne co zrobiłem to przewróciłem oczami, co odebrał jako pozwolenie by mówić dalej. 
-Mamy problem z jednym gościem. Pójdziesz do niego, skopiesz mu dupę i wszyscy zapomnimy, że twoja dziewczyna istnieje.- Serio? Chodziło mu tylko o ty by skopać dupę jakiemuś facetowi? Jakby nie mógł zrobić tego sam ze swoją obstawą, która widać sika w majty. 
-Gdzie i kiedy?- Spytałem, pozwalając rękom opaść po obu stronach mojego ciała. Zadanie nie było trudne do zrobienia, a jeżeli Jazmin byłaby bezpieczna to zrobiłbym wszystko. 
-Dziś, 18-, Malin street.- kiwnąłem głową jako że przyjąłem zlecenie i grzecznie czy też nie pokazałem panom, że mają wyjść. 
-I myślisz że to dobry pomysł?- Louis spytał siadając obok mnie na kanapie, zaraz po tym gdy pożegnaliśmy gości. Pokręciłem przecząco głową, starając się wymyślić czy nie ma w tym, przypadkiem jakiegoś haczyka. Jednak co takie tępe mózgi mogłyby wymyślić, skoro ledwo co nie potknęli się o próg wychodząc z mojego domu. Chętnie pomógł bym się im przewrócić, jednak za bardzo zależało mi na czasie. 
-Napisz do dziewczyn że będziemy później.- Surowym tonem powiedziałem w stronę przyjaciela, po czym wstałem i poszedłem na górę wziąć prysznic przed wyjściem. Mam nadzieję że nie pobrudzę się za bardzo w czasie małej potyczki, która miała nadejść już niedługo. Włączyłem gorącą wodę i polewałem nią całe moje ciało. Przejechałem ręką po torsie zaznaczając na niem linię ciała Jaz. Wciąż czułem jakby leżała tuż obok mnie. Gdyby nie fakt że jadę do niej dziś z Louisem, mógłbym błagać ją na kolanach by zechciała przyjąć mnie na dzisiejszą noc. Oczywiście nie w tym sensie, i nie tak jak to zabrzmiało, po prostu chcę położyć się znów obok niej i patrzeć na nią gdy zasypia. Dotknąć jej gładkiej skóry i zasnąć ze świadomością że tu jest. Jazmin działała na mnie uspokajająco. Nie wiedziałem co jest w niej takiego, co sprawia że chcę ją czuć z każdą sekundą i myślę o niej gdy tylko mój mózg mi na to pozwoli. Sposób w jaki uśmiechała się nieśmiało a jej oczy świeciły jak małe światełka, powodował że czułem się szczęśliwszy i rozumiałem że tęskniłem za tym za długo. Siedziała nadal w mojej głowie, gdy wychodziliśmy z Louisem z domu. Sprawdziłem dokładnie czy zamknąłem wszystkie zamki na wszelki wypadek gdybym miał niespodziewanych gości gdy mnie nie będzie. Wsiadłem do samochodu i włożyłem kluczyki do stacyjki. 
-Gdzie to miało być? - Spytałem, nie za bardzo interesując się odpowiedzią, jednak cisza panująca pomiędzy mną a Louisem od momentu gdy wstałem z kanapy zaczynała mnie powoli drażnić. Chciałem się skupić na tym co miałem zrobić i tylko na tym. 
-Malin street, Harry.- Odpowiedział gdy ruszyłem z miejsca. Nie byłem pewny czemu, ale widziałem że nie był w najlepszym humorze. Coś zrobiłem nie tak? Louis tak jakby czytał w moich myślach znów się odezwał- Wiesz że nie musisz tego robić? Oni i tak nic nie zrobią Jazmin, za bardzo się boją.- Uśmiech wkradł się na moje usta gdy tylko usłyszałem imię dziewczyny. Nie chciałem by Louis zauważył więc odwróciłem głowę w stronę lusterka i spojrzałem w nie pare razy zanim zdecydowałem się na odpowiedź.
-Skoro mam mieć spokój z tymi dupkami, to czemu mam tego nie robić?
-Myślisz że jakby to było takie proste sami by tego nie zrobili? - Mam wrażenie, że Louis zastanawiał się nad tym samym co ja gdy tylko przyjąłem propozycję. Jednak wciąż uważałem że są za głupi by wykombinować coś strasznego.
-Myślę że gdy coś się stanie to mnie uratujesz.- Zażartowałem z niego, próbując zmienić temat na dzisiejsze rozgrywki, jednak Louis nie był zbyt nastawiony do żartów. Przekręcił tylko głowę i gapił się w obraz za oknem zanim nie dojechaliśmy na miejsce. 
-Zostań, zaraz wrócę.- Wysiadłem z samochodu i spojrzałem od razu na zegarek zatrzaskując za sobą drzwi. 18:07 powinien być gdzieś tu niedaleko. Przeszedłem przez uliczkę nie zwracając uwagi na ciemność w niej panującą. Dostrzegłem srebrne auto postawione z boku, a gdy doszedłem do końca uliczki ciemna postać opierała się o jego maskę. Podciągnąłem rękawy i zgarnąłem włosy z czoła do tyłu. Moje dłonie uformowały się w pięści. Facet zauważył mnie i uśmiechał głupio w moim kierunku. Zezłościłem się. 
-No i czego się szczerzysz?- Krzyknąłem w jego kierunku chodź znajdowałem się od niego nie więcej niż metr gdzie przystanąłem. 
-Myślałem że nie jesteś tak naiwny.- Zaszydził ze mnie. Po raz kolejny w tym dniu poczułem jak moja krew zbiera się i szybciej płynie w moich żyłach. Zaśmiałem się głośno i podszedłem bliżej przystawiając swoje czoło do jego przygotowując się by uderzyć. 
-Kim ty jesteś, że się tak odnosisz?- Wściekłość uciekała ze mnie przez każdą część mojego ciała, ale musiałem opanować ją aż mi nie odpowie.
-Kimś kto przerobi cię na papkę.- Podniósł rękę i wskazał na coś za mną. Odsunąłem się od niego i spojrzałem w bok nadal stojąc w tej samej pozycji. Z zza rogu wyszło z 10 facetów, ubranych na czarno, szli w naszym kierunku jakby grali w grze. Mój wzrok powędrował znów na faceta przede mną. 
To miało tak być od samego początku gdy mężczyźni pojawili się w moim domu. Wszystko było ustawką. Wyprostowałem się i uniosłem głowę wyżej, dopiero teraz zdając sobie sprawę że okrążyli mnie i stałem w samym środku ich kręgu. Uśmiechnąłem się dumnie. Nie obchodziło mnie to że jest ich dużo więcej, a ja jestem tu sam. Koleś przede mną zasłużył by zmiażdżyć każdy centymetr jego ciała, po tym jak się do mnie odezwał. Spojrzałem na niego przeszywając go wzrokiem. Uwielbiałem moment gdy w ich oczach pojawiał się strach o własne bezpieczeństwo. Nie minęła chwila gdy wymierzyłem pięścią w jego szczękę, kopnąłem kolanem w genitalia i przytrzymałem go w dole mierząc pięścią w jego brzuch. Gdzieś obok moich stóp leżał facet, kiedy spojrzałem na moją rękę, która była cała we krwi. Odwróciłem się w tym i spojrzałem na resztę zbiorowiska. Jeden krok w ich stronę wystarczył by rzucili się na mnie i robili to co do nich należało. Próbowałem się bronić. Wymierzyłem kilka ciosów w ich kierunku olewając ból przeszywający mój nadgarstek, za nim chwycili mi za ręce i wygięli je do tyłu. Było ich dużo więcej, nie miałem szans. Dostałem w brzuch, więcej kopów niż ciosów. Wylądowałem na kolanach gdy jeden z nich kopnął mnie w jaja. Zaciskałem zęby z bólu. Wyrwałem ręce i to że na kolanach byłem niższy nie przeszkodziło mi w uderzeniu go. Za nim zdążyłem wstać, ktoś kopnął mnie z całej siły w plecy. Poleciałem do przodu opierając się na rękach, przed kolejnym kopem. Leżałem na ziemi, a oni nie przestawali mnie kopać.
Gdy już stwierdzili że wystarczy chwycili swojego kolegę ciągle leżącego prze samochodzie i odeszli. 
Zostałem sam, z bólem który przeszywał mnie całego. Mój brzuch wydawał się zaraz eksplodować. Zacząłem tracić przytomność. Nie mogłem zasnąć, nie teraz, nie na środku parkingu na którym się znajdowałem. Nie w tym stanie. Nie wiem ile czasu spędziłem na zimnej, brudnej ziemi, gdy zobaczyłem cień biegnący w moją stronę. Ktoś klęknął przy mnie a po głosie, jakim wypowiadał przekleństwa stwierdzam że był to Louis. 
-Nie zasypiaj, wstawaj, pomogę ci, musimy jechać.- Skinąłem ledwo głową, zdając sobie sprawę że nie mogę tu zostać. Nie czułem swojego ciała. Louis podciągnął mnie do góry i zarzucił moje ramię na swoją szyję by łatwiej mu było iść. Droga po której szliśmy wydawała się strasznie nierówna, jakby ktoś wyrwał z niej nagle kawałki asfaltu. Nic nie widziałem, wszystko było rozmazane. Słyszałem tylko coś co mówił do mnie Louis.
-Jedziemy do dziewczyn.- Powiedział. Pokręciłem głową mając nadzieję że zauważy. Nie mogłem nic powiedzieć, tak bardzo bolało gdy otwierałem buzię by wydobyć z siebie najmniejszy dźwięk. Nie chciałem żeby Jazmin widziała mnie w tym stanie, przestraszyła by się. To nie mogło się zdarzyć jednak Louis nie dał mi wyboru. Zanim wsadził mnie na tylne siedzenie samochodu wyjął z mojej kieszeni kluczę. Przymknąłem oczy i starałem się odgonić od siebie cały ten ból.

_________________________________________________
IIIII JEST KOLEJNY ROZDZIAŁ "PROMISE"
boże nie wierze, trochę mnie on przeraża haha
aż mi się łzy zbierały w oczach jak pisałam co oni zrobili Harremy :(
biedny :c
Harry ma dwie osobowości :D i strasznie to lubię
mam nadzieję, że to że ten rozdział jest taki... no 
nie sprawi że mniej wam się spodoba. 
HOPE YOU LIKE IT!

Dedykacja: Majka C. rozdział dla Ciebie :)
Mam nadzieję że się nie znudzisz i dalej będziesz komentować 
z taki zapałem jak np. tu: 
"Majka C.27 lipca 2013 16:56
niech się pozabijają! :D
powiedziałam to na głos? ;p dobra ,nieważne. >.<
ja mam chyba jakieś ADHD. a zresztą. NIEWAŻNE. lepiej wypowiem na temat rozdziału.
fantastyczny ,cudowny ,świetny ,czekam na więcej <3
dziękuję. :3"
hahaha <3

Najlepszy komentarz dostaje dedykację w kolejnym rozdziale.
Anonimy się podpisują ;)

15 komentarzy:

  1. o rany.. dziękuję ;3 napisałam kiedyś taki komentarz? faktycznie mam ADHD...
    mi też się zrobiło przykro jak pobili Harry'ego. :( ale faktycznie, postąpił trochę naiwnie. trochę boję się reakcji Jazmin..
    i ogólnie mi się podobało, oby tak dalej. :)
    pozdrawiam!
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. napisałaś, napisałaś :D
      ciesze się że się podoba!

      Usuń
  2. owwwww moj bosz zarombiascie zarombistszy

    OdpowiedzUsuń
  3. 15 KOMENTARZY POD TYM POSTEM (nie licząc moich :)) I DODAM ROZDZIAŁ SZYBCIEJ! komentujcie bo to dla mnie bardzo ważne, wystarczy nawet głupi myślnik, żebym wiedziała że nie piszę tego dla siebie i ktoś lubi to co piszę!!
    pozdrawiam autorka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jak zawsze super :D czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabyś zobaczyć jak inni ocenią twoje opowiadanie?
    Zapraszam http://recenzjeopowiadan.blogspot.com/ ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. wow te rozdziały są oszałamiające pisz więcej koniecznie i dodawaj nie spocznę dopóki nie przeczytam następnego rozdziału a i fajnie jakbyś stworzyła drugą część tego opowiadania ale to tylko takie moje sugestie pozdrawiam i wesołych świąt do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział<3 Jestem taka ciekawa reakcji Jazimin kiedy zobaczy Harrego, czekam na nexta :***

    OdpowiedzUsuń
  8. hfdkfdsjkfshkl rozdział jest super :DD :** Twój styl pisania jest naprawdę świetny, ahh zazdroszcze xd czekam z niecierpliwością na następny <333

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedny Harry :o
    Rozdział świetny <3333

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następny bo nie moge się już doczekać :** <333

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jest naprawdę super<3 Zazdroszczę ci talentu :*** czekam na następny :)) <3333

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny rozdział<3 szkoda mi Harrego, jestem ciekawa jak zareaguje Jazimin <33 :)))

    OdpowiedzUsuń